środa, 14 października 2015

Prolog: Jest moją pierwszą miłością, moim domem, chodzącą perfekcją.

Zaparkowałam auto na miejscu i zgasiłam silnik. Wysiadłam z samochodu otulajac się szczelniej kurtką. Zimny październikowy wieczór dawał się we znaki. Wieczór? Było grubo po pierwszej w nocy a ja tułałam się w poszukiwaniu Robina. Otworzyłam obskurne drzwi od starej opuszczonej fabryki. Muzyka dudniła w uszach oraz w klatce piersiowej. Przyjemne uczucie pulsowania klatki piersiowej wypełniało od środka. Zapach alkoholu oraz marihuany roznosił się po całym pomieszczeniu a tłum ludzi nie krępował się niczym. Odważne tańce, obściskujące się pary, niektóre w zakamarkach lub innych pomieszczeniach oddawali się rozkoszy. Jednym słowem brak krępacji. Stanęłam w miejscu i rozejrzałam się po tłumie szukając znajomej mi twarzy.
Po chwili go zobaczyłam z grupką znajomych, siedział rozmawiając z innymi z piwem w ręku. Wzięłam wdech i ruszyłam pewnym krokiem w jego stronę. Jego wzrok wręcz utkwił we mnie. Wstał odstawiając piwo i podszedł kawałek bliżej. Kiedy do niego doszłam na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
-Skarbie przecież nie lubisz takich imprez, co ty tu robisz?- ujął moją twarz w dłonie patrząc mi w oczy. Jego źrenice były rozszerzone a wzrok nietomny. Chwyciłam jego dłonie i zdjęłam je ze swojej twarzy.
-Wracaj ze mną, proszę. -powiedziałam cicho nie odrywając wzroku od jego oczu. Jego uśmiech pomniejszył się drastycznie. Nie lubił kiedy wyciągałam go z imprezy. Oblizał usta i westchnął cicho kręcąc głową.
-Dobrze, chodźmy.-splótł nasze palce w mocnym uścisku i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Byłam w szoku, że tak szybko się zgodził. Zazwyczaj zaczynał swoją długą wypowiedź lub po prostu się kłócił, że niepotrzebnie przychodziłam.
Wyszliśmy z budynku w ciszy. Nie chciałam zaczynać żadnego tematu i narażać się na kłónie, których otatnio było za dużo. Wsiedliśmy do auta i odpaliłam silnik. Wyjechałam z podjazdu kierując się w stronę naszego mieszkania. Zerknęłam na niego ukradkiem. Robin siedział patrząc na drogę z zaciętą miną. Wzięłam głeboki wdech zastanawiając się jak zacząć rozmowę.
-Przepraszam.- usłyszałam jego głos i zamrugałam w szoku.
-Za co?- patrzyłam na drogę zaciskając dłonie na kierownicy. To było głupie pytanie, ale na nic więcej nie było mnie stać w tej chwili. Robin nie odezwał się już przez resztę drogi, więc ja też postanowiłam siedzieć cicho w końcu był pod wpływem. Zaparkowałam pod naszym blokiem i wysiedliśmy z auta. Wchodząc do budynku zaczęłam szukać kluczy w torebce. Zazwyczaj lubiły się tam chować, ale tym razem szybko je znalazłam. Odkluczyłam drzwi od naszego mieszkania i weszliśmy do środka.
Tak, mając dziewiętnaście lat mieszkam sama z chłopakiem. Pracuję w kawiarni jako kelnerka a Robin dorabia w zakładzie samochodowym jako mechnik. Pieniędzy nam starczy o ile chłopak nie przesadzi z imprezami i kokainą czy innym gównem. Wyprowadziłam się od ojca, który lubił sobie popić i zdarzało się to codziennie. Moja matka zostawiła nas dla innego młodszego fagasa. Dzieciństwa nie wspominam jakoś szczęśliwie, więc chciałąm zacząć wszystko od nowa z Robinem.
-Idę wziąć prysznic.-rzuciłam do niego i skierowałam się do łazienki. Mieszkanie nie było duże, mała kuchnia, łazienka, sypialnia i salon. Jednak był to dla mnie raj kiedy siedziałam tu z nim.  Nic więcej nie było mi do szczęścia potrzebne.
Zamknęłam drzwi od łazienki i ściągnęłam z siebie wszystkie ciuchy i bielizne. Weszłam pod prysznic i puściłam ciepłą wodę, która owładnęła rozkoszą moje ciało. Zamknęłam oczy opierajac się dłońmi o ścianę prysznica. Tego mi brakowało po ciężkim dniu. Po kilku minutach stania zaczęłam się myć.
Wyszłam spod prysznica owijając się ręcznikiem i podeszłam do lustra. Dokładnie wytarłam każdy kawałek mojego ciała i założyłam na siebie czystą bieliznę. Wzięłam szczotkę do włosów i rozczesałam je. Zgasiłam światło wychodząc z łazienki i poszłam do sypialni.
Światło było zgaszone, ale od okna świecił księżyc, więc widziałam chłopaka. Robin siedział na łóżku w samych bokserkach nachylony nad szafką nocną. Kartką układał dwie ''ścieżki'' na małym lusterku. Westchnęłam cicho i odwróciłam od niego wzrok kiedy chłopak wciągnął po kresce na dziurkę. Słyszałam jak podciąga nosem i odwraca się na łóżku w moją stronę. Skrzypnięcie materaca go wydało. Podeszłam do szafki i otworzyłam ją w celu uszykowania ciuchów na jutro do pracy. Chłopak wstał i już po chwili poczułam jego gorące dłonie na swoich biodrach i oddech na szyji.
-Skarbie nie myślisz, że już czas się położyć?- szepnął muskając moją szyje. Moje ciało przeszły dreszcze. Nie potrafiłam mu się przeciwstawić. Zamknęłam szafkę i odwróciłam się do niego przodem.
-Nie dzisiaj Robin.- oblizałam usta patrząc mu w oczy. Chłopak zerknął na moje usta i ponownie spojrzał mi w oczy. Bez chwili zastanowienia wpił się w moje usta łącząc nas w namiętnym pocałunku. Nie byłam mu dłużna i odwzajemniłam wplatając dłoń w jego włosy. Naparł na mnie swoim ciałem przyciskając mnie do szafki. Z moich ust wydobył się cichy jęk. Zsunął dłonie na mój tyłek i posadził mnie na swoich biodrach. Skierował się w stronę łóżka i położył mnie na nim zawisając nade mną. Oderwał się ode mnie patrząc mi w oczy. Nasze oddechy były przyśpieszone.
-Kocham cie cholernie i nie wiem co zrobię jak mnie zostawisz.- wyszeptał nie odrywając ode mnie wzorku.
-Skarbie.- położyłam dłoń na jego policzku głaszcząc go delikatnie. -Jesteś pod wpływem, powinieneś się przespać.-przyglądałam się jego powiększonym źrenicom.
-Wiem, przepraszam. Ja muszę to robić, ale kocham cię bardzo bez względu na wszystko.- jego język plątał się pod wpływem słów, które chciał mi przekazać.
-Cii.- szepnęłam głaszcząc go po policzku by się uspokoił. Wyglądał jakby miał się rozpłakać, jakby miał wpaść w depresje.
-Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz, proszę. - majaczył i położył się na mnie kładąc głowę na moich piersiach. Jego oddech był urwany. Kochałam go, ale nie w tym stanie. Przeczesałam mu delikatnie włosy bojąc się jego zmienności nastroju. Przymknęłam oczy biorąc głęboki wdech. Nie potrafiłabym go zostawić za nic w życiu. Jest moją pierwszą miłością, moim domem, chodzącą perfekcją.
-Obiecuję.- szepnęłam cicho chowając twarz w jego włosach. Ciepło jego ciała było dla mnie ukojeniem, które chciałam czuć cały czas. Przejechał palcami po moim biodrze i powoli podniósł się patrząc mi w oczy.
-Kochaj się ze mną Lisa.- powiedział hipnotyzując mnie swoimi oczami. -Będę wszystko pamiętał, nie odmawiaj mi proszę. -przysunął się muskając moje usta. Rozchyliłam wargi wpuszczając jego język do środka i dałam się ponieść.

*Felix's pov*

Wszedłem do budynku i skierowałem się do pokoju szefa, który znajdował się na końcu korytarza. Puściłem oczko przechodzącej Caroline. Była do schrupania, sam wiem, że by mi uległa. Wysyłała świadome znaki, lecz nie o tym powinienem teraz myśleć a o pracy. W końcu tutaj po to przyszedłem.
Ciężko wytłumaczyć czym się zajmuje. Gary Anderson mój szef przejął interesy po ojcu, który rozciągał swój narkotykowy interes po całej Kalifornii. Od Los Angeles po San Francisco. Każdy w stanie znał jego nazwisko. Gary dobrze sobie radzi po ojcu, ma do tego smykałkę. Za to ja zamjuje się brudną robotą razem z Peterem. Sprzątamy tych, którzy nie oddają długów lub zalegają z kasą. Zaczyna się od drobnych pogróżek, ale jeżeli kasa nie pojawia się słuch o dłużnym ginie.
Nigdy nie zabiłem żadnej osoby z czystą premedytacją. Do tego są specjalni ludzie.Tak samo nigdy nie ćpałem mimo, że siedzę w tym gównie.
Wszedłem do gabinetu Gary'ego nie pukając. Był to mój przyjaciel, który i tak przyzwyczaił się do moich wejść i traktował je na dystans.
-Masz coś dziś dla mnie?- uśmiechnąłem się siadając na krześle naprzeciwko jego biurka.
-Poczekajmy na Peter'a.- kiwnął głową w stronę okna. -Parkował chwilę przed tobą, także zjawi się za moment.- lustrował mnie dokładnie wzrokiem. Przytaknąłem mu rozglądając się po jego gabinecie. Nie przywiązywał jakiejkolwiek uwagi do wystroju wnętrza. Było tutaj dosyć obsukrnie, ale przyzwyczaiłem się do tego. Po chwili do pomieszczenia wszedł Peter.
-No skoro już jesteście to wyjaśnie wam nową sprawę.- Gary uśmiechnął się do nas. Peter usiadł na krześle obok mnie bez żadnego słowa. Najwidoczniej nie był w humorze, ale aktualnie mało mnie to obchodziło.
-Mów o co chodzi.-oparłem się wygodniej patrząc na szefa wyczekująco. On sięgnął jakąś teczkę z biurka.
-Nowe zlecenie, nowy zadłużony. -otworzył teczkę wyciągając papiery. Był tam dane tego chłopaka, którego mieliśmy dorwać i jego zdjęcie.
-Musicie być ostrożni ponieważ mieszka z dziewczyną. Resztę szczegółów macie rozpisanych w środku. Nasi obserwatoży mieli go na oku od jakiegoś tygodnia, także ze spokojem.
Wziąłem od niego papiery, któy wyciągnął i spojrzałem a pierwszą stronę i spojrzałem na nazwisko tego chłopaka, któremu mieliśmy złożyć wizytę.
-Robin Richardson. 

***
Napisałam to z nudów, które mnie dzisiaj dopadły. Nawet nie wiem czy jest sens kontynuacji tego. Jeżeli kilu osobom się spodoba pomyślę nad ich dalszymi losami.
Rozdział krótki bo to prolog. Normalne rozdziały będą dłuższe.
Proszę skomentujcie co o tym myślicie.

Kontakt ze mną ---- http://ask.fm/gilinskybby 
Miłego dnia!

3 komentarze:

  1. Już po prologu mnie zaciekawiłaś, więc będę szczęśliwa, kiedy będziesz pisać dalej :D
    Zapraszam do siebie ❤
    http://you-love-shouldnt-be-this-hard.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, ciekawe, czekam na więcej :D
    Dodatkowo chciałabym zaprosić do siebie:
    http://joker-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń