piątek, 16 października 2015

Rozdział I Nie potrzebuję dziwki na zawołanie.

Obudziły mnie promienie słoneczne, które nieźle dawały po oczach informując o naszym braku rolet. Podniosłam się powoli opierając na łokciach. Spojrzałam na Robina, który spał z twarzą schowaną w poduszkę i uśmiechnęłam się pod nosem. Wyglądał tak niewinnie gdy spał. Jego włosy były rozczochrane, rękę miał pod poduszką a jego biodra były przykryte białą kołdrą. Usiadłam na łóżku powoli by go nie obudzić i opuściłam nogi z łóżka. Poczułam lekki ból w kroczu i na plecach. Nic dziwnego po wczorajszym nastroju chłopaka. Oblizałam usta na samo wspomnienie i wstałam powoli zbierając bieliznę z podłogi. Poszłam do łazienki i wrzuciłam ją do kosza na brudne ubrania. Założyłam czystą bieliznę i zaczęłam myć zęby. Po umyciu twarzy i zębów wyszłam z łazienki. Powiedzmy, że humor mi dziś nawet dopisywał. Wróciłam do sypialni i zobaczyłam leżącego na łóżku Robina, który uśmiechał się patrząc na mnie. Miał zasłonięte krocze kołdrą, ale to wystarczyło, aby mnie pobudzić.
-Dzień dobry kochanie.- powiedział z chrypką w głosie. Po chwili chrząknął a ja westchnęłam cicho. Był taki idealny i tylko mój. Bez zastanowienia podbiegłam do łóżka wchodząc na nie a chłopak wyciągnął do mnie ręce. Usiadłam na nim okrakiem wpijając się w jego usta. Chłopak jęknął cicho odwzajemniając moje pocałunki. Zsunął dłonie na mój tyłek i zacisnął je przez co całe moje ciało przeszło dreszcze. Otarłam się o niego i przyssałam mu delikatnie wargę. Nie musiałam robić wiele by chłopak był w pełnej gotowości. Zaśmiałam się cicho mu w usta. 
-Muszę lecieć do pracy.- wyszeptałam mu w usta na co ten jęknął niezadowolony.
-Musisz mi takie numery robić?- oderwał się ode mnie dysząc. -Leć już, ale pamiętaj, że jak wrócisz z pracy to mi nie uciekniesz. -zaśmiał się czym ja mu zawtórowałam. Wstałam z chłopaka i podeszłam do szafki wyciągając jakieś spodnie i bluzkę. Nie było to dla mnie ważne co założę, w pracy i tak miałam uniform. Podczas, gdy Robin poszedł do kuchni ja zaczęłam się ubierać. Podeszłam do lusterka, które wisiało na ścianie i zrobiłam delikatny makijaż bo nie miałam siły na nic więcej. 
-Lisa jesteś głodna?- usłyszałam głos chłopaka z kuchni. Odkrzyknęłam krótkie nie i założyłam adidasy na stopy. Chwyciłam torebkę w pośpiechu bo byłam już spóźniona i wleciałam do kuchni całując szybko Robina.
Po chwili byłam już w drodze do pracy. Zdecydowałam się jechać autobusem. W końcu paliwo kosztuje a przez imprezowanie chłopaka musiałam trochę przyciąć pasa. Wsiadłam do autobusu i usiadłam na siedzeniu wyciągając telefon. Zaczęłam przeglądać z nudów jakieś strony.
Czułam na sobie czyiś wzrok przez cały czas. Ktoś perfidnie się gapił i najwidoczniej nie miał zamiaru przestawać. Podniosłam wzrok znad ekranu telefonu i spojrzałam na chłopaka. Wyglądał na kogoś w mniej więcej moim wieku. Trafiłam na czekoladowe oczy, które tak bacznie mnie obserwowały. Jego blond włosy były roztrzepane a cwaniacki uśmiech zagościł na jego twarzy. Ręce miał pokryte tatuażami, które tylko dodawały mu tajemniczości. Oblizałam usta i odwróciłam od niego wzrok patrząc przez szybę, aby ocenić gdzie jestem. Za chwilę miał być mój przystanek, więc wstałam z miejsca i podeszłam do drzwi autobusu chwytając się dłonią metalowej rury, aby nie stracić równowagi.
Starałam się nie rozglądać na boki by znów nie trafić na wzrok tego chłopaka. Nie wyglądał na kogoś przyjemnego z kim można byłoby wymienić kilka zdań. Trafienie na taką osobę w tej okolicy jest wręcz niemożliwe.
Wysiadłam z autobusu, gdy ten się zatrzymał i ruszyłam w stronę kawiarni w której pracowałam. Z przystanku nie miałam daleko z jakieś trzy minuty piechotą. Wchodząc od razu skierowałam się w stronę zaplecza. Przywitałam się z personelem i otworzyłam swoją szafkę. Wyciągnęłam uniform, który składał się z krótkiej czarnej spódniczki i białej bluzki. Poszłam do łazienki zamykając się w niej. Ściągnęłam swoje ciuchy przebierając się w strój roboczy. Nasz szef był seksistowską świnią, ale rzadko pojawiał się w knajpie. Ściągnęłam z nadgarstka gumkę do włosów i zrobiłam sobie wysoką kitkę. Poprawiłam delikatnie spódniczkę i wzięłam ciuchy w dłonie wychodząc. Wsadziłam je do szafki i usłyszałam dobrze znajomy mi głos.
-Stara mam już dosyć,.- odwróciłam się w stronę Zoey uśmiechając się do niej lekko. Z Zoey znałam się krótko, ale kochałam ją jak siostrę. Potrafiłyśmy porozumieć się bez słów.
-To dopiero początek maleńka.- puściłam jej oczko śmiejąc się. Usiadłam na krześle ściągając moje trampki i wsuwając na stopy obcasy. Dziewczyna usiadła na przeciwko mnie wzdychając cicho.
-A jak z Robinem?
Przeniosłam na nią wzrok opierając się o oparcie krzesła.
-Jak zawsze, czasem się czuję jakbym miała dziecko do niańczenia. Duże dziecko, które najchętniej tylko by ćpało i zamykało się ze mną w sypialni.- zabrałam kilka niesfornych kosmyków z mojej twarzy. Zoey parsknęła śmiechem nie odrywając ode mnie wzroku.
-Naprawdę? Nie wygląda na takiego.- widziałam w jej oku błysk na co zaśmiałam się cicho kręcąc głową.
-Uwierz mi na słowo, sińce pod oczami zakryte korektorem nie kłamią.- wstałam z krzesła wzdychając cicho- Dobra lecę na sale, trzeba zająć się pracą. - dziewczyna tylko kiwnęła głową a ja wyszłam na salę. Podeszłam do blatu baru biorąc od jednego z kelnerów notes i długopis. Kilka osób weszło do kawiarni siadając przy stolikach. Połowa dnia zleciała na tym, że obsługiwałam klientów. Rozwydrzone bachory, typowe plotkary lub nastolatki. Tego zawsze było u nas dużo.  Wróciłam do baru dając im karteczki z nowymi zamówieniami, gdy do kawiarni wszedł nowy klient. Spojrzałam na niego kątem oka i zobaczyłam chłopaka z autobusu. Zamrugałam lekko w szoku. Spokojnie Lisa, musisz zachować spokój i być w pełni odpowiedzialna w pracy. Poprawiłam swoją spódniczkę naciągając ja bardziej w dól i ruszyłam w stronę stolika z notesem w dłoni. Zatrzymałam się przed nim i gdy chłopak podniósł wzrok znad menu sprzedałam mu firmowy sztuczny uśmiech.
-Dzień dobry, mogę przyjąć zamówienie?- chwyciłam wygodniej notes i skierowałam długopis gotowa do zapisania zamówienia.
-Felix jestem.- chłopak uśmiechnął się i odłożył kartę menu. Zmarszczyłam lekko brwi zdziwiona jego odpowiedzią. Denerwował tą swoją pewnością siebie.
-Pytałam się o zamówienie. Będzie pan coś zamawiać czy mam kogoś zawołać, żeby pana wyrzucili z kawiarni?- starałam się zachować powagę, jednak byłam trochę poddenerwowana a jednocześnie wystraszona chłopakiem.
-Po co tak ostro?- uśmiechnął się i spojrzał w kartę menu. -Poproszę kawę i sernik.- podniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się pokazując idealnie białe zęby. Zapisałam pośpiesznie zamówienie i spojrzałam na niego posyłając delikatny uśmiech.
-Za chwilę pojawię się z pana zamówieniem.
On spojrzał na mój identyfikator na którym widniało moje imię. Przeniósł wzrok patrząc mi w oczy.
-Czekam z niecierpliwością Elisabeth.- powiedział spokojnie z delikatną chrypką w głosie, która sprawiała, że kolana się uginają. Odeszłam od jego stolika podchodząc do baru i rzuciłam im kartkę. Poszłam na chwilę na zaplecze wyciągając telefon z mojej torebki. Zmarszczyłam brwi widząc cztery nieodebrana połączenia od Robina i wiadomość z treścią ''Nie wrócę dziś na noc do domu. Nie denerwuj się kochanie. Śnij o mnie. Do jutra.''. Aż się we mnie zagotowało, gdy to usłyszałam. Pośpiesznie wybrałam numer chłopaka dzwoniąc do niego. Przymknęłam oczy słysząc sygnały połączenia. Po trzecim sygnale odebrał jednak się nie odezwał.
-Powiedz mi co ty odpierdalasz?-nie wytrzymałam i zaczęłam rozmowę.
-Kochanie nie denerwuj się.
-Mów mi w tej chwili o co chodzi.
-To trudne do wytłumaczenia..Po prostu Mike, kojarzysz go? On potrzebuje mojej pomocy.
-Ten zasrany ćpun?-prychnęłam śmiejąc się. -Masz wrócić dzisiaj do domu.
-Lisa, nie mogę.- słyszałam jak cicho wzdycha.
-Nie możesz?- czułam jak emocje biorą górę. -W takim razie już w ogóle nie musisz wracać.- zacisnęłam usta rozłączając się. Miałam dosyć jego szczeniackiego zachowania. Imprezy, narkotyki, znikanie na noce, tego już było a wiele. To wszystko powoli mnie przerastało. Kochałam go, ale nie mogłam już znieść takiego traktowania. Jednak wiedziałam dobrze, że gdy przyjdzie do mnie i weźmie mnie w ramiona zapomnę o tym jaka zła byłam. I tego w sobie nienawidziłam. Miałam do niego cholerną słabość.
-Lisa, zamówienie!- usłyszałam krzyk jednego z kucharzy. Westchnęłam wstając. Wrzuciłam telefon do torebki wychodząc z zaplecza. Podeszłam do lady biorąc ostrożnie na tacę sernik i kawę. Ruszyłam do stolika Felixa patrząc na tacę. Nie to, żebym miała jakieś problemy z moją koordynacją ruchową, ale zawsze wolałam się upewnić czy doniosę wszystko.
-Cóż za gracja. - usłyszałam jego głos i już w głowie widziałam jak się uśmiecha. Nie musiałam nawet na niego patrzeć.
-Dziękuję.- postawiłam przed nim sernik i kawę nie patrząc na niego. Stanowczo za dużo ostatnio się działo co się strasznie na mnie odbijało.
-Jestem tak straszny, że na mnie nie patrzysz?- ten typ stanowczo za dużo gadał. Podniosłam wzrok i na niego spojrzałam. On po prostu mi się przyglądał, bez żadnego uśmiechu. Czekał cierpliwie na odpowiedź.
-Słuchaj nie mam czasu na pogaduchy a nawet jeżeli miała bym czas to nie mam ochoty. Jestem tutaj w pracy, więc nie zagaduj mnie. Życzę smacznego. -wymusiłam lekki uśmiech i odeszłam od jego stolika. Poczułam jakąś ulgę kiedy nie słyszałam jego głosu za sobą. Potrzebowałam dzisiaj spokoju. Za kilka minut kończyła się moja zmiana a jedyne o czym marzyłam to zakopanie się pod kocem i oglądanie telewizji.
Poszłam na zaplecze i w kilka minut byłam już gotowa do wyjścia. Nie żegnając się z nikim wyszłam z kawiarni kierując się na przystanek autobusowy.

*Felix's pov*

Ta dziewczyna była naprawdę urocza. Zaciekawiła mnie swoją niedostępnością, w tych czasach trafić na taką to jak poszukiwanie igły w stogu siana. Większość kobiet od raz rozchyla swoje uda. Kiedy Elisabeth wyszła z kawiarni dosłownie po kilku sekundach ktoś się do mnie dobijał. Wyciągnąłem telefon i odebrałem nie patrząc na numer.
-Co jest?- oparłem się wygodniej o krzesło biorąc łyka kawy.
-Felix mamy go. Tego Robina, godzinę temu złapaliśmy go z Davidem. Nieźle się wyrywał i prawie złamał mu nos.- usłyszałem jego dosyć głośny śmiech. Uśmiechnąłem się pod nosem wyobrażając sobie jak to musiało wyglądać.
-Gdzie jesteście teraz? -wstałem z krzesła zostawiając pieniądze za kawę i sernik na stoliku.
- Na Peterswick Road w starym mieszkaniu Gray'ego. Powiedział, że tutaj możemy go przetrzymać. Nikt tu nie zagląda od dwóch lat.
-Okej, czekajcie na mnie będę tam za dziesięć minut.- powiedziałem i rozłączyłem się. Wyszedłem z kawiarni kierując się do mojego samochodu. Wsiadłem do środka i odpaliłem silnik wyjeżdżając z parkingu na prostą drogę. Nim się obejrzałem byłem już na miejscu. Wszedłem do budynku, stara zwykła kamienica. Nic nadzwyczajnego, kilka mieszkań było wolnych. Wszedłem po schodach do mieszkania na samej górze i odtworzyłem drzwi.
-Jestem!- krzyknąłem i skierowałem się do salonu, gdzie znajdował się Peter i David. Na krześle obwiązany sznurem siedział Robin z poobijaną twarzą. Miał rozcięty łuk brwiowy i wargę. Siedział ze spuszczoną głową jakby mu wszystko było jedno. Spojrzałem na Davida, który przykładał sobie lód do nosa i zaśmiałem się cicho.
-Nieźle cię urządził ten gówniarz.- nie mogłem powstrzymać śmiechu co sprawiło, że David wywrócił oczami.
-Zamknij mordę Barkley.- syknął na co ja uniosłem dłonie w geście obronnym. Spojrzałem na naszą małą ofiarę i podszedłem bliżej do niego kucając przy jego krześle.
-I na co ci to było Richardson, hm?-pokręciłem głową z dezaprobatą patrząc na chłopaka.
-Będziemy musieli potem przeszukać jego mieszkanie.- usłyszałem głos Petera i odwróciłem się w jego stronę. -Może ma jakieś cenne rzeczy, cokolwiek co można by było sprzedać.
-On mieszka z dziewczyną nie?- David wtrącił się do rozmowy.
-Nie ważcie się tykać Lisy.- usłyszałem zachrypnięty głos i odwróciłem się w stronę przywiązanego chłopaka. Patrzył na nas z piorunami w oczach. Niczym wściekły byk gotowy staranować swojego torreadora. No to mamy jego czuły punkt. Zamyśliłem się przez chwilę patrząc na niego.
-Czy ta twoja Lisa nie pracuje czasem w kawiarni?- nie odrywałem wzroku od jego twarzy przyglądając się jak emocje powoli uchodziły z jego gładkiej buźki zastępując je strachem. Jego oczy zdawały się powiększyć a szczękę zacisnął starając się uspokoić.
-Ależ pewnie, że tak. -uśmiechnąłem się zwycięsko siadając na kanapie. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę fajek i wsadziłem jedną między zęby odpalając. Zaciągnąłem się mocno utrzymując dym w płucach. Po kilku sekundach go wypuściłem i ponownie spojrzałem na chłopaka.
-A co ty na to, żebym się z nią troszkę zabawił, hm?- widziałem jak na jego twarz wkrada się złość. -Jest naprawdę gorąca, długie brązowe oczy, pełne wargi, długie nogi i kształtny tyłek. Pewnie jest dobra w łóżku.- usłyszałem śmiech moich partnerów i sam do nich dołączyłem śmiejąc się. Chłopak szarpnął się tak, że jego lina obluźniła się a on sam rzucił się na mnie z pięściami. Dostałem w szczękę spadając z kanapy. Zamrugałem oczami bo obraz mi się rozmazał na chwilę. David i Peter w dwóch złapali go i odciągnęli ode mnie. Wstałem powoli z podłogi trzymając się za szczękę.
-Jak wy go kurwa przywiązaliście?!- krzyknąłem czując, że nie wytrzymam. Młody cały czas się z nimi szarpał a ja czułem adrenalinę, która pulsowała w moich żyłach. Podszedłem do niego i zamachnąłem się celując pięścią w jego nos. Głowa chłopaka poleciała do tyłu a Peter z Davidem puścili go, że ten upadł na podłogę dysząc ciężko. Podszedłem do niego bliżej,
-Podczas, gdy ty będziesz tu zdychał lub pracował dla szefa ja będę obracał twoją dziewczynę. Pogódź się z tym.- uśmiechnąłem się złośliwie i kopnąłem go w żebra. Robin skulił się jęcząc z bólu i zaczął pluć krwią. Nienawidziłem takich typów jak on. Poczułem czyjeś dłonie na ramionach, które odciągają mnie od chłopaka.
-Luzuj Felix, nie mamy go zakatować na śmierć. Jeszcze nam się do czegoś przyda. - Peter poklepał mnie po ramieniu a ja odsunąłem się strącając jego dłoń.
-Spadam stąd. muszę jeszcze przemyśleć jak dotrzeć do Lisy. - odwróciłem się wychodząc z mieszkania. Nie miałem pojęcia jak dotrzeć do tej dziewczyny, jak ją zagadać i wzbudzić jej zainteresowanie i zaufanie. Dzisiaj nie była zbyt miła dla mnie. Wiedziałem, że to będzie trudne zadanie.

***

Wysiadłem z auta i podszedłem do drzwi od swojego domu. Wyciągnąłem klucze i chciałem otworzyć drzwi, ale coś było nie tak. One były otwarte. Nie przypominam sobie, żebym zapomniał zakluczyć drzwi. Wszedłem po cichu do środka wyciągając z szafki przy drzwiach podręczny pistolet. Zawsze tutaj go trzymałem, tak na wszelki wypadek. Chodziłem od kuchni do salonu patrząc uważnie za kimś obcym. Nikogo nie było, w duchu odetchnąłem i opuściłem broń. Nagle usłyszałem skrzypnięcie panel na górze w sypialni. Oblizałem usta i ruszyłem cicho schodami na górę. Podszedłem do drzwi od sypialni i otworzyłem je od razu celując bronią przed siebie.
Na łóżku siedziała Caroline, tylko w bieliźnie. Na widok broni podniosła dłonie wytrzeszczając oczy.
-Felix oszalałeś?- wydukała patrząc na mnie w szoku. Opuściłem broń odkładając ją na szafkę.
-Czy ciebie dziewczyno do końca popierdoliło? Miałem wpakować ci kulkę w tą uroczą buźkę? Co ty tutaj wogóle robisz?- westchnąłem przejeżdżając dłonią po twarzy.
Dziewczyna od razu poczuła się pewniej, gdy nie celowałem w nią bronią. Wstała i podeszła do mnie kręcąc biodrami. Patrzyłem na jej ciało jak zahipnotyzowany.
-Przyszłam cię rozluźnić.- uśmiechnęła się wsuwając dłonie pod moją koszulkę i zaczęła sunąć zimnymi opuszkami palców po moim brzuchu. Przeszły mnie dreszcze, ale nic nie odpowiedziałem tylko patrzyłem jej w oczy.
-Wiem jak dużo pracujesz i chciałam ci dać trochę przyjemności.- wymruczała zsuwając dłoń na moje krocze. Zacisnąłem usta i chwyciłem ją za dłoń podnosząc ją do góry.
-Jeszcze dwa dni temu bym się zgodził i właśnie dobrałbym się do twojego zgrabnego tyłeczka, ale teraz mam inne sprawy na głowie i nie potrzebuję dziwki na zawołanie także wracaj do siebie Caroline.

_____________________________________________________
Dostałam wczoraj olśnienia i napadu weny, także pierwszy rozdział się pojawił.
Mam też pomysły na dalsze i mam nadzieję, że uda mi się to posklejać w całość.

Co sądzicie o tym rozdziale? Macie jakieś propozycje na to co ma się wydarzyć dalej?
Jeżeli tak to piszcie w komentarzach lub na asku.

http://ask.fm/gilinskybby

Miłego dnia!

środa, 14 października 2015

Prolog: Jest moją pierwszą miłością, moim domem, chodzącą perfekcją.

Zaparkowałam auto na miejscu i zgasiłam silnik. Wysiadłam z samochodu otulajac się szczelniej kurtką. Zimny październikowy wieczór dawał się we znaki. Wieczór? Było grubo po pierwszej w nocy a ja tułałam się w poszukiwaniu Robina. Otworzyłam obskurne drzwi od starej opuszczonej fabryki. Muzyka dudniła w uszach oraz w klatce piersiowej. Przyjemne uczucie pulsowania klatki piersiowej wypełniało od środka. Zapach alkoholu oraz marihuany roznosił się po całym pomieszczeniu a tłum ludzi nie krępował się niczym. Odważne tańce, obściskujące się pary, niektóre w zakamarkach lub innych pomieszczeniach oddawali się rozkoszy. Jednym słowem brak krępacji. Stanęłam w miejscu i rozejrzałam się po tłumie szukając znajomej mi twarzy.
Po chwili go zobaczyłam z grupką znajomych, siedział rozmawiając z innymi z piwem w ręku. Wzięłam wdech i ruszyłam pewnym krokiem w jego stronę. Jego wzrok wręcz utkwił we mnie. Wstał odstawiając piwo i podszedł kawałek bliżej. Kiedy do niego doszłam na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
-Skarbie przecież nie lubisz takich imprez, co ty tu robisz?- ujął moją twarz w dłonie patrząc mi w oczy. Jego źrenice były rozszerzone a wzrok nietomny. Chwyciłam jego dłonie i zdjęłam je ze swojej twarzy.
-Wracaj ze mną, proszę. -powiedziałam cicho nie odrywając wzroku od jego oczu. Jego uśmiech pomniejszył się drastycznie. Nie lubił kiedy wyciągałam go z imprezy. Oblizał usta i westchnął cicho kręcąc głową.
-Dobrze, chodźmy.-splótł nasze palce w mocnym uścisku i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Byłam w szoku, że tak szybko się zgodził. Zazwyczaj zaczynał swoją długą wypowiedź lub po prostu się kłócił, że niepotrzebnie przychodziłam.
Wyszliśmy z budynku w ciszy. Nie chciałam zaczynać żadnego tematu i narażać się na kłónie, których otatnio było za dużo. Wsiedliśmy do auta i odpaliłam silnik. Wyjechałam z podjazdu kierując się w stronę naszego mieszkania. Zerknęłam na niego ukradkiem. Robin siedział patrząc na drogę z zaciętą miną. Wzięłam głeboki wdech zastanawiając się jak zacząć rozmowę.
-Przepraszam.- usłyszałam jego głos i zamrugałam w szoku.
-Za co?- patrzyłam na drogę zaciskając dłonie na kierownicy. To było głupie pytanie, ale na nic więcej nie było mnie stać w tej chwili. Robin nie odezwał się już przez resztę drogi, więc ja też postanowiłam siedzieć cicho w końcu był pod wpływem. Zaparkowałam pod naszym blokiem i wysiedliśmy z auta. Wchodząc do budynku zaczęłam szukać kluczy w torebce. Zazwyczaj lubiły się tam chować, ale tym razem szybko je znalazłam. Odkluczyłam drzwi od naszego mieszkania i weszliśmy do środka.
Tak, mając dziewiętnaście lat mieszkam sama z chłopakiem. Pracuję w kawiarni jako kelnerka a Robin dorabia w zakładzie samochodowym jako mechnik. Pieniędzy nam starczy o ile chłopak nie przesadzi z imprezami i kokainą czy innym gównem. Wyprowadziłam się od ojca, który lubił sobie popić i zdarzało się to codziennie. Moja matka zostawiła nas dla innego młodszego fagasa. Dzieciństwa nie wspominam jakoś szczęśliwie, więc chciałąm zacząć wszystko od nowa z Robinem.
-Idę wziąć prysznic.-rzuciłam do niego i skierowałam się do łazienki. Mieszkanie nie było duże, mała kuchnia, łazienka, sypialnia i salon. Jednak był to dla mnie raj kiedy siedziałam tu z nim.  Nic więcej nie było mi do szczęścia potrzebne.
Zamknęłam drzwi od łazienki i ściągnęłam z siebie wszystkie ciuchy i bielizne. Weszłam pod prysznic i puściłam ciepłą wodę, która owładnęła rozkoszą moje ciało. Zamknęłam oczy opierajac się dłońmi o ścianę prysznica. Tego mi brakowało po ciężkim dniu. Po kilku minutach stania zaczęłam się myć.
Wyszłam spod prysznica owijając się ręcznikiem i podeszłam do lustra. Dokładnie wytarłam każdy kawałek mojego ciała i założyłam na siebie czystą bieliznę. Wzięłam szczotkę do włosów i rozczesałam je. Zgasiłam światło wychodząc z łazienki i poszłam do sypialni.
Światło było zgaszone, ale od okna świecił księżyc, więc widziałam chłopaka. Robin siedział na łóżku w samych bokserkach nachylony nad szafką nocną. Kartką układał dwie ''ścieżki'' na małym lusterku. Westchnęłam cicho i odwróciłam od niego wzrok kiedy chłopak wciągnął po kresce na dziurkę. Słyszałam jak podciąga nosem i odwraca się na łóżku w moją stronę. Skrzypnięcie materaca go wydało. Podeszłam do szafki i otworzyłam ją w celu uszykowania ciuchów na jutro do pracy. Chłopak wstał i już po chwili poczułam jego gorące dłonie na swoich biodrach i oddech na szyji.
-Skarbie nie myślisz, że już czas się położyć?- szepnął muskając moją szyje. Moje ciało przeszły dreszcze. Nie potrafiłam mu się przeciwstawić. Zamknęłam szafkę i odwróciłam się do niego przodem.
-Nie dzisiaj Robin.- oblizałam usta patrząc mu w oczy. Chłopak zerknął na moje usta i ponownie spojrzał mi w oczy. Bez chwili zastanowienia wpił się w moje usta łącząc nas w namiętnym pocałunku. Nie byłam mu dłużna i odwzajemniłam wplatając dłoń w jego włosy. Naparł na mnie swoim ciałem przyciskając mnie do szafki. Z moich ust wydobył się cichy jęk. Zsunął dłonie na mój tyłek i posadził mnie na swoich biodrach. Skierował się w stronę łóżka i położył mnie na nim zawisając nade mną. Oderwał się ode mnie patrząc mi w oczy. Nasze oddechy były przyśpieszone.
-Kocham cie cholernie i nie wiem co zrobię jak mnie zostawisz.- wyszeptał nie odrywając ode mnie wzorku.
-Skarbie.- położyłam dłoń na jego policzku głaszcząc go delikatnie. -Jesteś pod wpływem, powinieneś się przespać.-przyglądałam się jego powiększonym źrenicom.
-Wiem, przepraszam. Ja muszę to robić, ale kocham cię bardzo bez względu na wszystko.- jego język plątał się pod wpływem słów, które chciał mi przekazać.
-Cii.- szepnęłam głaszcząc go po policzku by się uspokoił. Wyglądał jakby miał się rozpłakać, jakby miał wpaść w depresje.
-Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz, proszę. - majaczył i położył się na mnie kładąc głowę na moich piersiach. Jego oddech był urwany. Kochałam go, ale nie w tym stanie. Przeczesałam mu delikatnie włosy bojąc się jego zmienności nastroju. Przymknęłam oczy biorąc głęboki wdech. Nie potrafiłabym go zostawić za nic w życiu. Jest moją pierwszą miłością, moim domem, chodzącą perfekcją.
-Obiecuję.- szepnęłam cicho chowając twarz w jego włosach. Ciepło jego ciała było dla mnie ukojeniem, które chciałam czuć cały czas. Przejechał palcami po moim biodrze i powoli podniósł się patrząc mi w oczy.
-Kochaj się ze mną Lisa.- powiedział hipnotyzując mnie swoimi oczami. -Będę wszystko pamiętał, nie odmawiaj mi proszę. -przysunął się muskając moje usta. Rozchyliłam wargi wpuszczając jego język do środka i dałam się ponieść.

*Felix's pov*

Wszedłem do budynku i skierowałem się do pokoju szefa, który znajdował się na końcu korytarza. Puściłem oczko przechodzącej Caroline. Była do schrupania, sam wiem, że by mi uległa. Wysyłała świadome znaki, lecz nie o tym powinienem teraz myśleć a o pracy. W końcu tutaj po to przyszedłem.
Ciężko wytłumaczyć czym się zajmuje. Gary Anderson mój szef przejął interesy po ojcu, który rozciągał swój narkotykowy interes po całej Kalifornii. Od Los Angeles po San Francisco. Każdy w stanie znał jego nazwisko. Gary dobrze sobie radzi po ojcu, ma do tego smykałkę. Za to ja zamjuje się brudną robotą razem z Peterem. Sprzątamy tych, którzy nie oddają długów lub zalegają z kasą. Zaczyna się od drobnych pogróżek, ale jeżeli kasa nie pojawia się słuch o dłużnym ginie.
Nigdy nie zabiłem żadnej osoby z czystą premedytacją. Do tego są specjalni ludzie.Tak samo nigdy nie ćpałem mimo, że siedzę w tym gównie.
Wszedłem do gabinetu Gary'ego nie pukając. Był to mój przyjaciel, który i tak przyzwyczaił się do moich wejść i traktował je na dystans.
-Masz coś dziś dla mnie?- uśmiechnąłem się siadając na krześle naprzeciwko jego biurka.
-Poczekajmy na Peter'a.- kiwnął głową w stronę okna. -Parkował chwilę przed tobą, także zjawi się za moment.- lustrował mnie dokładnie wzrokiem. Przytaknąłem mu rozglądając się po jego gabinecie. Nie przywiązywał jakiejkolwiek uwagi do wystroju wnętrza. Było tutaj dosyć obsukrnie, ale przyzwyczaiłem się do tego. Po chwili do pomieszczenia wszedł Peter.
-No skoro już jesteście to wyjaśnie wam nową sprawę.- Gary uśmiechnął się do nas. Peter usiadł na krześle obok mnie bez żadnego słowa. Najwidoczniej nie był w humorze, ale aktualnie mało mnie to obchodziło.
-Mów o co chodzi.-oparłem się wygodniej patrząc na szefa wyczekująco. On sięgnął jakąś teczkę z biurka.
-Nowe zlecenie, nowy zadłużony. -otworzył teczkę wyciągając papiery. Był tam dane tego chłopaka, którego mieliśmy dorwać i jego zdjęcie.
-Musicie być ostrożni ponieważ mieszka z dziewczyną. Resztę szczegółów macie rozpisanych w środku. Nasi obserwatoży mieli go na oku od jakiegoś tygodnia, także ze spokojem.
Wziąłem od niego papiery, któy wyciągnął i spojrzałem a pierwszą stronę i spojrzałem na nazwisko tego chłopaka, któremu mieliśmy złożyć wizytę.
-Robin Richardson. 

***
Napisałam to z nudów, które mnie dzisiaj dopadły. Nawet nie wiem czy jest sens kontynuacji tego. Jeżeli kilu osobom się spodoba pomyślę nad ich dalszymi losami.
Rozdział krótki bo to prolog. Normalne rozdziały będą dłuższe.
Proszę skomentujcie co o tym myślicie.

Kontakt ze mną ---- http://ask.fm/gilinskybby 
Miłego dnia!

Bohaterowie

Elisabeth Petersson. (19 l.)





Felix Barkley (21 l.)




Robin Richardson (20 l.)



Zoey Thompson (18 l.)




Caroline Morgan (19 l.)



Gary Anderson (23 l)



Peter Owen (21 l.)

David Wotherby (22 l.)